|
|
» fans / fan ficki / Deagon Ball AZ - Dark Kaioshin Saga -
Rozdział XVIII - Edge vs Brolly |
Rozdział XVIII - Edge vs Brolly
29-ty Tenkaichi Budokai powoli zbliżał się już ku końcowi. Było już po finale, w którym zgodnie z przewidywaniami, po długiej i widowiskowej walce zwyciężył Mr Satan. W tym właśnie momencie mistrz odbierał nagrodę z rąk wzruszonego i przejętego Mr Hahna. Widownia wyrażała swe uznanie wiwatami i oklaskami, no prawie cała...
- Za każdym razem kusi mnie, żeby jednak wziąć udział i skończyć tę maskaradę... - powiedział Kuririn.
- Buu i tak byś nie pokonał - uśmiechnął się Yamcha, który był zadowolony ze swojej posady trenera drużyny baseball'owej i nie tęsknił do życia wojownika. - A uwierz mi, w losowaniu trafiłby ci się właśnie on...
- Wiem, przecież oszukują...
- Nie ma co narzekać - powiedziała #18, która od początku turnieju była w złym humorze. - Satan przecież jest mi winny tyle forsy, że do końca życia będzie nas spłacał.
- Nie chodzi o pieniądze... - westchnął Kuririn.
- Tato, nie wiesz gdzie polecieli Goten i Trunks? - zapytała Marron.
- Nie mam pojęcia. Swoją drogą, mam nadzieję, że wszystko z nimi w porządku... Gdybyśmy byli silniejsi moglibyśmy polecieć za nimi...
- Przecież już dawno obiecaliśmy Goku, że nie będziemy ryzykować - przypomniał Yamcha. - Jesteśmy za słabi, tylko byśmy przeszkadzali...
- Racja.
- Ale ja nie jestem słaba! - krzyknęła Pan. - Chcę lecieć za nimi!
- Nic z tego! - zabroniła jej Videl. - Oni sobie doskonale poradzą bez ciebie.
- A jak nie?
- To pomoże im tata, albo dziadek Goku.
- No i gdzie ten twój niesamowity wojownik? - zapytał Gohana zniecierpliwiony Brolly.
- Nie bądź taki w gorącej wodzie wodzie kąpany, czuję że się zbliża.
Rzeczywiście, Edge wkrótce znalazł się w polu widzenia dwóch Saiyanów. Brolly i Gohan unieśli się w powietrze, blokując mu drogę.
- A wy kto? - zapytał Edge.
- Nie myśl, że polecisz dalej - rzucił Gohan. - Twoja podróż w tym miejscu się kończy.
- Aha - uśmiechnął się Edge. - Zgaduję, że to wy mnie powstrzymacie?
- Dokładnie.
- Nie powinieneś tak szarżować. Widzę, że raz już trafiłeś na silniejszego od siebie. - Edge wskazał aureolkę Gohana.
- Niech to cię nie martwi.
- Dość tego gadania!!! - zniecierpliwił się Brolly, przyjmując postać SSJ, co zatrzęsło lekko okolicą. - Teraz giniesz!!
Legendarny Super-Saiyan ruszył w stronę Edge'a z charakterystyczną dla siebie pewnością zwycięstwa, najwyraźniej porażka z Gohanem niczego go nie nauczyła.
Niebieskoskóry olbrzym bez najmniejszego problemu zablokował cios legendarnego Super-Saiyana.
- Mieszkańcy tej planety są wyjątkowo uparci - wycedził przez zęby Edge. - To dobrze...
Brolly ryknął atakując ponownie, tym razem kopniakiem, jednak i ten jego cios został bez trudu zablokowany. Syn Paragasa cofnął się, nieco zdezorientowany, do tej pory to zawsze on miał przewagę i nie bardzo wiedział co zrobić w takiej sytuacji.
- Czuję w was obu sporą moc... - powiedział Edge. - Myślę, że mógłbym was przetestować...
- Przetestować? - zapytał Gohan.
- Tak... zrobimy to w ten sposób... jeśli pokonacie dwójkę moich wojowników to opuścimy tę planetę, a jeśli nie... hmm... zniszczymy ją.
- Zgoda - bez namysłu wypalił Gohan. - "To nam daje trochę czasu, poza tym jego znajomi chyba nie będą tak silni jak on..."
- Zaczekajcie więc chwi... - Edge nie dokończył, gdyż przerwał mu ryk Brolly'ego, najwyraźniej legendarny Super-Saiyan miał inne zdanie co do oferowanego przez Edge'a testu.
Brolly, już jako USSJ, rzucił się na niebieskiego olbrzyma, ciosem odrzucając go o kilkanaście metrów. Następnie strzelił zielonym ki-blastem, który eksplodował, zasłaniając Edge'a kłębem dymu, z którego olbrzym wyleciał na pełnej prędkości trafiając Brolly'ego pięścią poniżej żeber. Syn Paragasa wykrztusił trochę śliny i po kolejnym ciosie, tym razem w plecy, wbił się w ziemię.
- Zmarnowaliście swoją szansę... - powiedział przez zęby Edge, patrząc wściekle na Gohana.
Niebieskoskóry olbrzym, już miał się rzucić do ataku, kiedy powstrzymał go narastający pomruk, ziemia poniżej niego i Son Gohana zaczęła drżeć. W tym samym momencie syn Goku poczuł pod sobą ogromną ki, potężniejszą niż czuł kiedykolwiek wcześniej, nawet licząc walkę z Hildegarnem...
W tym momencie grunt eksplodował uwalniając postać Brolly'ego. Legendarny Super-Saiyan wyglądał jednak inaczej niż kiedykolwiek dotąd, nie był tak umięśniony jak przed chwilą, jego zielonkawożółte włosy dłuższe i postawione były bardziej na sztorc a całe ciało pokryte błyskawicami - najwyraźniej Brolly z wściekłości osiągnął SSJ2. Gohan zdziwił się jak łatwo mu to przyszło, ale w końcu był to Brolly...
"Właśnie na coś takiego liczyłem" - pomyślał syn Goku, uśmiechając się pod nosem. - "Teraz mamy szansę..."
Niestety, Gohan stracił nieco dobrego samopoczucia, kiedy Edge odezwał się:
- Znowu ta sama sztuczka? Dłuższe włosy i odrobinę większa moc? - powiedział ironicznie Edge. - Już paru dzisiaj tego próbowało, mieli nawet dłuższe włosy...
"Odrobinę?" - pomyślał Gohan. - "Według jakiej skali ocenia ten koleś?"
Brolly syknął, powoli unosząc się w powietrze.
- Możesz to powtórzyć? - zapytał Goku.
- Oczywiście - odpowiedział #17. - Twój syn, Son Gohan, nie żyje. Zabił go Cell.
- Kto!?
- Jakimś cudem Cell wstał z martwych, stał się silniejszy od twojego syna i zabił go na moich oczach - wyjaśnił android. - Przy okazji zniszczył jakieś miasto.
- Miasto? - zapytał nieprzytomnie Goku, który poczuł jak cały świat wali mu się na głowę. - Zaraz, zaraz. Ile życzeń nam zostało?
- Tylko jedno.
- Smoku - zaczął syn Bardocka. - czy możesz jednocześnie wskrzesić ofiary Cella i uratować Vegetę?
- Nie - odpowiedział Shen Long. - Vegeta został zatruty bardzo mocną i do tego magiczną toksyną, jego uzdrowienie wymaga mocy pełnego życzenia, podobnie jak wskrzeszenie tylu osób.
- Wiedziałem... - wydyszał Vegeta. - Zabiję tego zapchlonego kota, niech go tylko dorwę...
Goku zaczął nerwowo chodzić tam i z powrotem, nie wiedząc co robić.
- Przekichana sprawa - powiedział cicho Saladin, tylko Cinna i Blank to usłyszeli. - Ja na jego miejscu wiedziałbym jakie życzenie wypowiedzieć.
- To znaczy? - zaciekawił się Cinna.
- Ma do wyboru, przywrócić do życia swego syna, albo uratować tego co tam leży i który przed chwilą próbował zniszczyć tę planetę - Saladin pogodził się już z tym, że to nie on wypowie życzenia przed ziemskim smokiem. Czasami się wygrywa, czasami nie.
- Aha.
- Jakie więc jest twoje życzenie? - zapytał Boski Smok.
Goku milczał.
Legendarny Super-Saiyan zaatakował identycznie jak poprzednio, ciosem w podbródek odrzucił Edge'a o kilkanaście metrów i poprawił strzelając ki-blastem. Tym razem natarcie odniosło większy skutek niż poprzednio i Edge nie kontratakował, lecz wyleciał z powstałego kłębu dymu bezwładnie, w kierunku gruntu. Brolly dopadł do niego jeszcze w powietrzu, chwytając za szyję, błyskawicznie pikując w dół i wbijając olbrzyma w ziemię. Następnie odkoczył w górę i strzelił kolejnym pociskiem, wywołując sporą eksplozję i tworząc niemały krater.
Brolly uśmiechnął się triumfalnie. Ten niebieski śmieć nie był dla niego odpowiednim przeciwnikiem...
Zanim jeszcze dym w kraterze rozwiał się Edge powoli wyleciał z niego pionowo w górę z niedbale skrzyżowanymi na piersi rękami, zaledwie osmalony.
- Zupełnie nieźle - powiedział. - Ale, jak już mówiłem, byli i tacy z dłuższymi włosami i też przegrali.
Brolly ryknął wściekle, znowu nacierając. Tym razem Edge uniknął zręcznie i płynnie odleciał do tyłu. Brolly ponowił atak, ale niebieskoskóry olbrzym wyraźnie bawił się z nim, uchylając się przed kolejnymi ciosami. To jeszcze bardziej rozwścieczyło legendarnego Super-Saiyana, który strzelił, a raczej rzucił silniejszym ki-blastem. Trafił w widmo Edge'a, który natychmiast zjawił się tuż przed Saiyanem i zadał mu trzy ciosy w twarz tak szybkie, że Gohan raczej sie ich domyślił niż zobaczył. Brolly odleciał kilka metrów do tyłu i złapał się za krawawiący nos, następnie spojrzał na dłoń, na którą ścieknęła krew.
- Krew... moja krew... Jak śmiałeś mnie zranić!? - zapytał wściekle. - Jestem Brolly!!
- Dość już tej zabawy, straciłem cierpliwość - powiedział Edge, nie uśmiechając się już. - Na dłuższą metę wy, Ziemianie, jesteście męczący.
Brolly ryknął wściekle i uderzyła od niego niesamowita fala energii. Unoszący się w pobliżu w powietrzu Gohan został niemal zdmuchnięty, Edge także zachwiał się. Legendarny Super-Saiyan nie przestawał krzyczeć, w gruncie pod nim zaczął wyżłabiać się lej, zaś wszystkie chmury w okolicy, utworzyły nad Brolly'm okrąg. Wokoł jego postaci pojawiła się bardzo intensywna żółta aura, przecinana co chwilę wyładowaniami elektrycznymi. Wydawało się, a może nie było to tylko wrażenie, że cała planeta zaczęła drżeć.
Edge był wyraźnie zaciekawiony.
- Co za energia!! - krzyknął olbrzym. - Czyżby to był on!? - powiedział na głos nieświadomie. - Czy wreszcie go spotkałem!?
"O kim on mówi?" - pomyślał Gohan.
Tymczasem moc Brolly'ego nadal rosła, Gohan zaczął się bać, że jak tak dalej pójdzie, to zniszczy Ziemię samą aurą, ale na szczęście tak się nie stało. Włosy Brolly'ego wydłużyły się, a brwi zniknęły. Przez moment, może przez sekundę, może trochę dłużej, Brolly był w formie SSJ3, jednak po tej krótkiej chwili nagle fala mocy urwała się, włosy syna Paragasa powróciły do czarnej barwy i bezwładnie spadł on na ziemię. Sytuacja uspokoiła się.
- Co to było? - zapytał Blank. - Czuliście tę moc!?
- Tak - potwierdził Goku. - Niesamowita.
- A, właśnie - powiedział #17, przypominając sobie. - Twoi przyjaciele walczyli z jakimś wyjątkowo silnym wojownikiem. Może to on?
- Nie, to moc Brolly'ego - powiedział Goku.
- Brolly'ego!? - zapytał król Vegeta. - A skąd on się tu wziął!?
- Kto to jest Brolly? - zainteresował się Saladin, nie otrzymał jednak odpowiedzi.
- Wygląda na to, że dzieje się tu dużo dziwnych rzeczy - rzucił android. - Czas działa na naszą niekorzyść.
Nikt nie odpowiedział.
- Goku - kontynuował #17. - Nie mamy czasu, musisz podjąć decyzję. Wypowiedz życzenie.
- Son Goku - odezwał się król. - Rozumiem twoją sytuację. Nie mogę oczekiwać, że wybierzesz życie mojego syna, kiedy drugą opcją jest życie twojego. Zwłaszcza, że Vegeta niedawno próbował cię zabić.
- Właśnie... - powiedział Vegeta, którego głos był coraz słabszy. - Kakarotto... Wiesz jakie życzenie wypowiedzieć... Nie chcę twojej litości...
- Vegeta... - zaczął Goku, ale urwał, kiedy książę spojrzał mu prosto w oczy.
- Nie myśl... - powiedział Vegeta resztkami sił - że... kiedy wrócę z zaświatów... to dasz radę mnie pokonać... nie... myśl... - Vegeta nie potrafił dłużej zachować przytomności, osunął się bezwładnie na ziemię.
- Niestety - powiedział Edge. - To był tylko chwilowy wzrost mocy. A już miałem nadzieję...
- Nadzieję na co?
- Nieważne - uciął olbrzym. - Pospiesz się i kończmy już to.
- Słucham? - Gohan był wyraźnie zbity z tropu.
- Zmień kolor włosów i walczmy, bo zaczynam się nudzić.
- He he - uśmiechnął się Gohan. - Ja nie używam takich sztuczek.
- Naprawdę? Przecież w tej formie nie masz absolutnie żadnych szans.
"Wiem, gram na czas" - pomyślał Gohan, ale odpowiedział coś zupełnie innego:
- Zaraz zobaczymy.
- Mam dość - powiedział zielonowłosy zamykając oczy.
Gohan nie wiedział co się dzieje, ale postanowił nic nie robić, każda sekunda zwłoki była mu na rękę. Moment później zorientował się w sytuacji - chyba Edge skontaktował się z kimś telepatycznie, bo nagle znikąd pojawiły się dwie nowe osoby. Najwyraźniej do teleportacji użyły techniki Shunkanido, gdyż obie w momencie materializacji miały palce wskazujący i środkowy na czołach.
Były to dwie kobiety, a może raczej dziewczyny, wyglądały niemal identycznie. Różniły się tylko kolorami strojów. Jedna miała niebieski, a druga zielony. Obie wyglądały jakby już tego dnia doświadczyły nieco walki, ale nie były poważnie ranne.
- Sabre, Dagger - zaczął Edge. - Przedstawiam wam... jak się nazywasz?
- Eee... Gohan. Son Gohan.
- Przedstawiam wam Sona Gohana. Bawcie się dobrze.
Obie bliźniaczki uśmiechnęły się drapieżnie. Gohan przełknął ślinę.
Goku podniósł głowę, w jego oczach widać było determinację.
- Shen Longu - powiedział wyraźnie, choć niezbyt głośno Son Goku. - Oto moje życzenie: chcę abyś uleczył Vegetę.
Koniec rozdziału osiemnastego.
Czy Edge odnajdzie przeciwnika, którego szuka?
|
|