|
|
» fans / fan ficki / Deagon Ball AZ - Dark Kaioshin Saga -
Rozdział XXXIII - Intergalaktyczny Turniej Sztuk Walki
|
Rozdział XXXIII - Intergalaktyczny Turniej Sztuk Walki
Piccolo otworzył oczy i niemal od razu ponownie je zamknął, gdyż zaczęły go nieco piec. Wyglądało na to, że zanurzony był w jakiejś cieczy. Dopiero po chwili przyzwyczaił się do sytuacji i ponownie podniósł powieki, rozglądając się. Umieszczony był w czymś co przypominało akwarium, ale wypełnione nie wodą tylko organicznym płynem. Piccolo nie mógł wiedzieć, że była to komora regeneracyjna, dokładnie taka, jakie wykorzystywano w Imperium Freezera. Na twarzy Nameczanin miał maskę, dzięki której mógł oddychać. Przez szybę widział jeszcze kilka podobnych urządzeń naprzeciw siebie, w jednym z nich był w nim umieszczony Uubu. W sali stały poza tym dwie osoby, przypatrujące się w tym momencie młodemu uczniowi Goku.
- Jak sądzisz, co to za rasa? - zapytał wyższy z nich, nieco jaszczurowaty osobnik odziany w szaroniebieski mundur i biały płaszcz.
- Wygląda na człowieka, ale dysponuje zbyt dużą energią, więc głowy bym nie dał - odparł niższy, wąsaty grubas w ubrany w rodzaju lekarskiego kitla. - Może to Norah-jin?
- Też za silny, poza tym nie ma Norah-jin z ciemną skórą - zaprzeczył wyższy. - Weźmy na przykład tego drugiego... - Piccolo zamknął oczy, by mężczyźni nie zorientowali się, że odzyskał przytomność, dwa głosy przybliżyły się. - To ewidentnie Nameczanin, chociaż jak na Nameczanina także dysponuje zbyt wielką mocą.
- Może to Super Nameczanin, jak ten Slug o którym słyszeliśmy?
- Może... Tak czy inaczej w jego przypadku nie wątpliwości co do rasy. Ale ten drugi...
- Niezależnie do tego kim lub czym jest, przyda nam się.
- Oczywiście.
Komora Piccolo zapikała. Nameczanin miał przeczucie, że służyła ona do leczenia i że właśnie zostało zakończone. Rzeczywiście, czuł się dobrze. Zielonoskóry wojownik poczuł, że organicznego płynu, którym wypełnione było urządzenie, zaczyna ubywać. Poczuł także, że był całkowicie nagi.
- Dziwne, czyżby nadal był nieprzytomny? Może ma uszkodzony mózg?
Nameczanin rozwiał ich wątpliwości otwierając oczy i zdejmując maskę tlenową.
- A jednak nie... - powiedział niski doktor wciskając jakiś przycisk, komora otworzyła się i Piccolo wyszedł, tymczasowo przyjmując do okrycia jakiś ręcznik.
- Gdzie ja jestem? - zapytał.
- Wszystko w swoim czasie - odpowiedział ten wyższy. - Jak się czujesz, Nameczaninie?
- Dobrze.
- Podsłuchiwałeś, prawda? - zapytał podejrzliwie niski doktor.
- Nameczanie mają doskonały słuch - odpowiedział Piccolo.
- Oczywiście. Bądź tak dobry i usiądź gdzieś. Zaczekamy aż twój przyjaciel się ocknie.
Piccolo skinął lekko głową i postanowił najpierw stworzyć dla siebie nowe ubranie, zrobił lekki gest dłonią, nic się jednak nie stało.
- Coś nie tak? - zapytał ten w mundurze.
Mając złe przeczucia Piccolo spróbował wystrzelić ki-blast. Bez skutku.
- Dlaczego nie mogę kontrolować swojej ki? - zapytał.
Tamci uśmiechnęli się przymilnie.
- Wtedy mógłbyś próbować ucieczki, a tego byśmy nie chcieli.
Ta odpowiedź i dość dziwna sytuacja w jakiej się znalazł zbiła nieco Nameczanina z tropu. Nie widząc innego wyjścia, postanowił zaczekać. Po dwóch minutach milczenia komora Uubu także zapikała i dwaj mężczyźni wydostali ucznia Goku, także pozbawionego ubrań, z kapsuły. Uubu ocknął się kiedy tylko jego stopy dotknęły zimnej, metalowej podłogi.
- Au! - krzyknął odruchowo. - Gdzie ja... gdzie moje ubranie?
- Spokojnie - powiedział doktor, podając Uubu ręcznik, uczeń Goku wyrwał mu go jednym szybkim ruchem i owinął się dokładnie.
- Pozwólcie teraz sobie wytłumaczyć gdzie jesteście - zaczął wyższy. - A więc najpierw zła wiadomość. Jak wie już obecny tu Nameczanin, nie możecie kontrolować własnej energii ki.
- To jakiś kiepski żart? - zapytał Uubu, próbując stworzyć na dłoni pocisk ki, oczywiście bez skutku. - Co jest?
- Dlaczego zabraliście nas z Ziemi?
- Znajdujecie się teraz na statku Lorda Ulvhedina, w kosmosie. Zostaliście wybrani jako reprezentanci Ziemi w Intergalaktycznym Turnieju Sztuk Walki.
- Że co? - zapytał Uubu. - Jakim turnieju?
- Dlaczego wybrano akurat nas? - zapytał Piccolo.
- Lordowi Ulvhedinowi bardzo spodobała się wasza walka na Tenkaichi Budokai...
Piccolo nie wydawał się przekonany.
- Dlaczego nie przylecieliście i po prostu nie zapytaliście kto z naszych chciałby wziąć udział w tym turnieju, mielibyście dość chętnych, nie musielibyście nikogo porywać - powiedział Uubu. - Goku, Vegeta, Trunks, Gohan... Wszyscy by się pewnie zgodzili.
- No właśnie. Potrzebowaliśmy tylko jednego przedstawiciela zamieszkującej planetę populacji, dokładniej najsilniejszego z nich. Może zaprzeczysz, że jesteś najsilniejszym człowiekiem na świecie? Czy może powinniśmy zabrać tego całego Satana?
- No nie, ale po co wam Piccolo?
- On reprezentuje Namek.
- Aha. W takim razie dziwi mnie tylko, że nie ma z nami żadnego Saiyana.
- Mamy tu silniejszego Saiyana, niż ci wszyscy z Ziemi.
To mocno zaskoczyło zarówno Uubu jak i Piccolo.
- Silniejszy niż Goku? - zapytał Uubu. - To niemożliwe!
- Ależ oczywiście, że możliwe. Ale niech was o to głowa nie boli.
Drzwi otworzyły się i wszedł osobnik podobny nieco do towarzysza doktora. Miał przy sobie ubrania Piccolo i Uubu. Dwaj wojownicy natychmiast ubrali się.
- Dobra - powiedział Piccolo. - Zabraliście nas z Ziemi w nieco krytycznym momencie. Uważam, że powinniśmy tam wrócić.
- Obawiam się, że to niemożliwe.
- A więc jesteśmy więźniami - westchnął Uubu.
- Coś w tym rodzaju - przyznał doktor. - Jak zresztą chcielibyście się wydostać bez swojej ki?
- A jak mamy bez niej walczyć?
- Na czas walk, przywrócimy wam moc. Na czas treningów także - uspokoił ich doktor.
- Treningów?
- O tak, do turnieju jeszcze kupa czasu. Nie zebraliśmy jeszcze wszystkich zawodników.
- Rozumiem.
- A więc panowie. Nie wiem, czy jesteście przyjaciółmi, czy nie, ale warto żebyście się pożegnali, gdyż nie zobaczycie się w najbliższym czasie - powiedział ten w mundurze.
- Jak to?
- Każdy z was będzie trenował indywidualnie i nie będzie miał kontaktu z innymi zawodnikami do czasu rozpoczęcia turnieju - wyjaśnił doktor.
- Jak będziecie mieli szczęście, to nie spotkacie się do jego zakończenia - powiedział ten drugi.
- Szczęście?
- Tak. Możecie się spotkać tylko w pojedynku.
Uubu i Piccolo spojrzeli na siebie znacząco. Obaj chcieli rewanżu, Uubu dlatego, że przegrał, a Piccolo dlatego, iż uważał, że jego zwycięstwo nie było uczciwe.
- Wiem, że dałeś mi wygrać na turnieju - powiedział Piccolo.
- Jak to? - zdziwił się Uubu.
- Nie zgrywaj idioty. Wiem, że miałeś w zapasie jeszcze wiele energii, kiedy przegrałeś.
- To prawda - przyznał Uubu. - Ale to dlatego, że specjalnie ją oszczędzałem.
Piccolo spojrzał na niego wzrokiem mówiącym "a świstak siedzi i zawija je w te sreberka".
- Nie wiedziałem, że masz senzu, ja go nie miałem - tłumaczył uczeń Goku. - Chciałem zachować moc na następne pojedynki, nie doceniłem cię i dlatego przegrałem. Nie dałem ci wygrać.
- Rozumiem - Nameczanin wydawał się usatysfakcjonowany tą odpowiedzią.
- Na naszym turnieju do każdego pojedynku przystąpicie z pełną energią - powiedział doktor.
- Świetnie - ucieszył się Uubu.
Piccolo przełknął ślinę.
"Za stary już na to jestem" - pomyślał.
- A więc, skończone - powiedział doktor Briefs.
#17 zacisnął pięść raz i drugi, czuł się doskonale. Wyraźnie czuł, że jego moc wzrosła. Co więcej, czuł że może zwiększać jej pokłady w nieskończoność. Podzielił się swoimi wrażeniami z doktorem Briefsem.
- To normalne - powiedział doktor. - Źródło energii, które ci zamontowałem jest znacznie mocniejsze niż cokolwiek stworzonego do tej pory. Jego wydajność nie mieści w żadnych dotychczasowych normach, praktycznie nie ma ograniczeń.
- Ciekawe. A więc mówisz, że jestem niezniszczalny?
- Teoretycznie tak - doktor Briefs podrapał się po głowie. - Ale jeszcze nigdy tego nie testowałem, więc możliwe, że będziesz tylko bardzo silny.
- Rozumiem... Mam jakieś dziwne wrażenie, czuję sporo dużych ki w okolicy.
- A tak, masz teraz wbudowany szacunkowy skauter. Możesz wyczuwać ki, choć nie sądzę byś był w stanie dokładnie określić ich wielkość.
- To mi wystarczy. Jestem ci niezwykle wdzięczny, doktorze.
Kwatera Piccolo była całkiem przyjemna, wyglądała jak Namek. Okolica była doskonale odtworzona, Nameczanin czuł nawet nierówności terenu pod stopami. Sala treningowa była obszerna i bardzo ciekawa. Piccolo mógł regulować zarówno grawitację jak i gęstość powietrza, czy temperaturę. Na innej planecie mógłby pewnie także regulować porę dnia, ale na Namek nie było nocy. Nameczanin lewitował więc jakiś metr nad podłożem koncentrując ki.
- Dziwny ten jego trening - powiedział doktor, patrząc na monitor przedstawiający Namek. - Jego przyjaciel katuje się przy stukrotnej grawitacji, rozrzedzonym powietrzu i pięćdziesięciu stopniach, a on tylko lewituje.
- Każdy ćwiczy na swój sposób. Może ten Nameczanin woli doskonale panować nad mniejszą ilością ki niż mieć jej więcej?
- Oby, postawiłem na niego sporo kasy.
- Naprawdę? - zdziwił się ten w mundurze. - Uważasz, że ma szansę z Caulifem?
- Nie, aż tak go nie cenię. Postawiłem na jego zwycięstwo w pierwszych pojedynkach.
- Nawet nie wiesz z kim będzie walczył!
- To fakt, ale mam przeczucie.
- Warunki normalne - powiedział Uubu, grawitacja zmalała, temperatura także wróciła do normy. - Zmęczyłem się. Poproszę jedzenie!
Znikąd pojawiła się taca z ryżem, mięsem i owocami, Uubu zaczął jeść.
- Pyszne - powiedział kończąc, położył się na podłożu. Okolica przypominała nieco Namek, ale krajobraz był ziemski. Uubu naturalnie wybrał takie miejsce, gdyż w podobnym trenował z Goku.
- Ciekawe, co się dzieje na Ziemi. Pokonali tego całego Edge'a, czy nie? Kurczę, dlaczego właściwie cały czas gadam do siebie? Aha, racja, nie nawykłem do samotności, obym nie ześwirował. Rany, ile jeszcze do tego turnieju?
Koniec rozdziału trzydziestego trzeciego.
Czy Bulmie i jej ekipie uda się rozłączyć Vegetto?
|
|